Hinglish – co to takiego?

W ostatnim czasie coraz częściej trafiają mi się do tłumaczenia dokumenty z Indii – na pierwszy rzut oka w języku angielskim. Byłam też niedawno wezwana na policję w charakterze tłumacza dla obcokrajowca z Indii. Czy jednak angielski z Indii to ten sam angielski, którego uczą się studenci filologii na naszych uniwersytetach? Czy kursy na tłumacza obejmują dokumenty z Indii i tłumaczenia ustne z induskim akcentem?

Z doświadczenia mogę odpowiedzieć, że nie jest to do końca ten sam angielski. Oto kilka przykładów z dokumentów: „badge number” – to „numer dopuszczenia do ruchu”, „non-transport driving licence” – to nie prawo jazdy nie do transportu, tylko prawo jazdy do jazdy na potrzeby prywatne, a „invalid vehicle” – to nie, jak by się wydawało „nieważny pojazd”, chociaż tak to by właściwie należało to przetłumaczyć, ale pojazd dla osoby niepełnosprawnej.

Nie jest łatwiej w przypadku tłumaczeń ustnych. Specyficzny akcent rozmówcy w połączeniu ze znajomością innej gramatyki i słownictwa sprawiła, że ja czułam się na przesłuchaniu obcokrajowca na policji jak na tureckim kazaniu i za pewne podobnie czuł się policjant oraz osoba przesłuchiwana. Moje tłumaczenie policyjnej procedury wywoływało głównie reakcję „What?”.

Tę odmianę języka angielskiego miałam okazje sprawdzić osobiście na wakacjach w Indiach. Każdy zapytany Indus powie wam z dumą, że 100% populacji posługuje się językiem angielskim. Powie też wiele innych rzeczy, ale niekoniecznie te, o które rozmówca pytał. Spostrzeżenie mam takie, że ma się nieodparcie wrażenie rozmowy z osobą głuchą – „ty o niebie, a on/ona o chlebie”.

Do przemyślenia pozostawiam, czy nie należałoby naszą edukację wzbogacić dialektem „Hinglish”, skoro coraz częściej mamy z nim do czynienia, zwłaszcza w świetle danych statystycznych, które mówią, że 10% populacji świata to Indusi mówiący po angielsku, tj. w “Hinglish”. Ponadto jest to po USA największa populacja użytkowników tego języka, a populacja ta znacząco wzrośnie w przyszłości.

Barbara