Formy grzecznościowe

Tłumacząc ostatnio list, w którym autor składał adresatowi górnolotne życzenia poczułam się jakby mi ktoś zasznurował usta. Tego po prostu nie dało się oddać w drugiej kulturze. Sytuacja ta dała mi wiele do myślenia, zwłaszcza uświadomiłam sobie jak ciężko wyrazić pewne kulturowo utarte zwroty grzecznościowe i dlaczego tłumaczenie jednego zdania życzeń świątecznych zajmuje pół dnia.

Przypomniała mi się również korespondencja do polskiego sądu z któregoś socjalistycznego kraju w Azji, w którym autor zwracał się uniżenie do sędziego jak do władcy absolutnego, któremu słońce powinno świecić od rana do wieczora, co może wprawić polskiego czytelnika w osłupienie.

Od takich sytuacji nie da się uciec, niestety nie da się też wiernie i w pełni przełożyć kolorytu i wydźwięku wspomnianych form grzecznościowych, życzeń czy powitań. Albo niestety musimy się odnieść do adekwatnych sformułowań używanych w danym kontekście kulturowym, tracąc często kwiecistość wypowiedzi (jeśli chodzi o język angielski) lub zapewne w kulturze azjatyckiej należałoby właśnie zastosować znacznie bardziej uniżony ton, w przeciwnym razie, albo tekst będzie śmieszny albo niegrzeczny. Mogę sobie tylko wyobrazić wyraz twarzy Anglika, gdybyśmy nasz dawny zwrot grzecznościowy „Padam Pani do nóżek”, przetłumaczyli go dosłownie „I am lying at your feet, my lady”J zamiast po prostu „What can I do for you?”.