Mariusz Szczygieł o tłumaczach

W ramach tegorocznej Nocy Księgarń odbyło się spotkanie prowadzone przez Kingę Piotrowiak-Junkiert z Mariuszem Szczygłem o przekładach. Jak stwierdził autor licznych książek, sam był zaskoczony ile miał do powiedzenia o swoich tłumaczach, ich spostrzeżeniach i dylematach kulturowych. Okazuje się, że niektórych reportaży nie da się dobrze przełożyć na dany język i w ogóle nie ukazują się w danym kraju. Ciekawą anegdotą, którą opowiedział pan Mariusz była konieczność zmiany tytułu książki „Gottland” w wydaniu amerykańskim, ponieważ przytaczane w niej rozmowy nie zostały udokumentowane, przez co w Stanach mogłoby być przedmiotem powództwa, zatem do tytułu dodano frazę „prawie prawdziwe historie z połowy Czechosłowacji”. Po polsku brzmi to absurdalnie, jednak postawa Mariusza Szczygła wobec wydawców i tłumaczy jest iście szwejkowska, z uśmiechem zgadza się na ich uwagi i sugestie, czyniąc z nich kolejne anegdotyczne historie, o których my, jako publiczność mogliśmy z ciekawością posłuchać na tym spotkaniu.

Moją uwagę przykuło również jakże prawdziwe stwierdzenie, że „tłumacze wyłapują nieścisłości”. To dotyczy nie tylko tłumaczy literatury, ale i przysięgłych. Nie tylko Mariusz Szczygieł wyraża się nieprecyzyjnie, to po prostu plaga wśród polskich urzędników. Różnica polega na tym, że tłumacz przysięgły nie może w porozumieniu z autorem usunąć, ani zmienić nieprzetłumaczalnego na inną kulturę fragmentu tekstu, więc musi mimo wszystko zrobić „coś z niczego”.